noname

faluzy

no ja wole nie sięgać do ostrych narzędzi, jeszcze sobie krzywde zrobie

Szaleniec

Ja najbardziej boję się siebie... jak mi odbije to koniec

Jak miałem jakeś 8-9 lat, to bałem się, że przyjdzie do mnie chupacabra. Teraz mało jest rzeczy, które budzą we mnie grozę. Dresów nie ma (wytępieni

), żuli nie ma co się bać i tak mnie nie złapią tylko pozabijajaą się o własne nogi. Strach czuje jedynie przed nieznanym - zresztą pewie nie ja jeden. Różne zjawiska paranormalne, kosmici, czy nawet zwykły ciemny zakamarek, za którym czaić się może złowrogi cień wywołują lęk, ale i ciekawość

Silie

Szaleniec

<wyciąga z garażu piłę mechaniczną>
NA DRESÓW!!!!

Mnie też kiedyś gonił żul, był tak nawalony, że sie wyrżnął i zbił butelkę z wiśniówką. Chyba nieźle potem lamentował

Silie

GineVron

Co macie do dresów?

----ZERO TOLERANCJI----

Ja sie boję tego że po śmierci zostane zapomniany, dlatego wg zasady "Carpie Diem" czerpie z zycia pełnymi garściami (ale troche przelatuje mi pomiedzy palcami...)

Beat Master

faluzy

a ja ten sie tam dresów nie boje
Silie - aż tak dużo ich na śląsku nie ma, chyba że w zabrzu:D
a ten no...eee...co ja miałam mówić?
a właśnie ja to sie boje tego no.... Beboków

to są normalnie straszliwe stworzonka

Lunar

Co to jest Bebok???

faluzy

nie wiesz?? o jaćka.... to jest takie małe kudłate z dużymi żółtymi zę

i i chodzi w ciemnych okularach i jak cie dopadnie to normalnie powydrapuje oczy bo sam swoich nie ma

wójek mówi tak mojemu kuzynowi jak coś źle zrobi, a dokładniej to mówi mu "Patryk uciekaj bo cie Beboki zjedzą!" no i normalnie aż sama sie boje

AkaSha

boje sie samotnosci.. starosci.. zniszczenia, wypalenia.. boje sie umrzec mlodo zanim nie poznam smaku wiekszosci zycia.. nie chce umierac niespelniona.. nie chce byc zapomniana.. to jest jeden z niewielu moich smutnych lekow..

Fenza

Ja się bardzo boję pająków, więc zanim wejdę do kibla to pryskam środek przeciw insektom itp.

No i ciemności. Jak kiedyś z tatą zeszliśmy do piwnicy to... nie weszliśmy, tata sam poszedł ja zwiałam do domku.

Hekate

A ja się boję... hmm... boję się, że przesiedzę całe życie we własnej, bezpiecznej skorupce i za nic nie zmuszę się do wyjścia. Tak, chyba najbardziej dręczy mnie to, że zwyczajnie nic się nie zdarzy - studia, paru znajomych, spotkanie od czasu do czasu, potem jakaś nudna praca za psie pieniądze i koniec.
Bo ja, jako typ co najmniej popaprany wewnętrznie, z jednej strony chcę, a z drugiej się boję i wychodzi z tego wszystkiego jedno, wielkie NIC.
Boję się, że nigdy nie zdołam się przełamać. Generalnie nie ma jak walka z wiatrakami... (powiew pesymizmu)

Silie

faluzy

gdzie tam, w Katowicach nie widze ich prawie wogóle. w Gliwicach tak na co dzień to sobie chodzą ale do nikogo nic nie mają. najgorzej jest właśnie w Zabrzu. jak jade do ciotki czy do multikina albo na zakupy to poprostu jest ich tam masa