noname

mecenas sztuki ciosania..

Z Wisły to uratował mnie kuzyn

bo jebany kosiarz chciał mnie pociągnąć w dół ku_wa.. jebany..
Miałem na pół otwarte wrota do tamtej strony..

AkaSha

to dorze ze jestescie z nami

widze ze lubicie sie topic..

ja rowniez sie topilam ale na basenie.. nikt tego oczywiscie nie zauwazyl.. ale co bylo dla mnie zadziwiajace..ze sie opanowalam..wzielam gleboki oddech, zeszlam na dno i odbilam sie z calej sily i zlapalam tego czegos,, co oddziela pasy.. i tak powedrowalam na mielizne..

mecenas sztuki ciosania..

Wolf von Eisenritter

a ja bylem na wojnie...ale to skaplikowana sprawa, i bede teraz skromny ale sie wykazalem bohaterstwem wtedy...
potem to juz bylo tylko "gorzej"

latanie po opuszczonych miejscach,rozne takie dziwne jak na dzieciaka pomysly, o i uwielbialem muzyke klasyczna...

A pierwsza muzyka jaka pamietam to byl "monnlight shadow"
i jeszcze z takie wczesnego dziecinstwa to pamietam jak mojemu staremu sie schajcowalo mieszkanie i mowil ze 'nie wolno sie bawic ogniem"

Wiedźma

chodzenie po drzewach to takie normalne bylo:D , pare razy spadlam ale jakos do tej pory nic zlamanego nie mialam, wedrowka z 5 letnia kolezanak na jej dzialke, ja miaalm 4 latka a dzialka 15 km dalej,.. szukali nas caly dzien:D, spadl na mnie kiedys telewizor oczywiesice po jakis 30 minutach rodzice zauwazyli ze mnie z nimi nie ma tylko w 2 pokoju leze:D, bajki, ah kochane gumisie:)

zaczarowany ołowek byl fajny:) i muminki a to i teraz leci:D co wtorek jak co:D pewnie mi sie cos jeszce przypomni:P potem

Luna

ja zawsze bawiłam się samochodami, goniłam z chłopakami. ale to nie oznacza, że byłam traktowana jak chłopak, co to to nie. Miałam zawsze poobijane kolana, to była normalka.

Wiedźma

no mi od dzuecinstwa zostalo to ze jednak mam wiecej kolegow niz kolezanek, zawsze piłka albo cos .. a dziewczyny niekoniecznie to lubiły

AkaSha

ja tez mam wiecej kolegow

nie wiem dlaczego

serioooo.. haha..

ale chlopaciara tez nie bylam.

Ruthven

pamiętam zabawy w wojnę pod hutą "warszawa" (teraz "luccini"), jazdę na łyżwach na stawach(i to, ze utopiło się w nich kilku pijaków, a człowiek miał wrazenie, ze jeździ po ich ciałach).
Pamiętam wielką afere, jak jeden z lokalnych pijaków - tzw. "malowany" wyleciał przez okno z 3 piętra i nic mu się nie stało, poza złamaną ręką.

ogródki działkowe pod hutą pamiętam.

granie w noge między 4 drzewa, łazenie po drzewach. To, ze strąciłem z drzewa
kolesia kamieniem (naraził się rodzince

)

Pamiętam, jak rozwaliłem sobie kolano do krwi i schowałem się między piętrami, a wszyscy mnie szukali (mama, sąsiedzi, etc.)

zwiałem ze szczepienia w podstawówce - po awanturze z pielęgniarką i dentystka, która uderzyła mnie w twarz <- grrr - trauma mi została ad. dentystki

morze co roku (mieliśmy takie indiańskie canoe z mordami wodzów) i zakopane w zimie (jasny pałac - wyjazdy na narty)

mecenas sztuki ciosania..

Goniąc rowerem śmieciarkę na pełnej prędkości postanowiłem skręcić niemalże w miejscu o 90 stopni i poczuć przeciążenie jak w Formule 1.
Hamowałem kolanem i łokciem na betonie a rower odrzuciło na dzieśięć metrów. Ku.wa to było dobre;
ale Najbardziej wku.wiła mnie je.ana socjalistka kobicina mądra 'synu zabierz rower, bo leży na środku ulicy"
- tak je.ana droga osiedlowa /PRL i trzy samochody na krzyż a tej zechciało się mnie pouczać, mnie co stawał okoniem do karateki
- su.a i namolna
- normalnie nie można się było spokojnie wy.ebać bo znajdzie się taka jątwa/i wogóle brak pojęcia o sytuacji.

Wracam na chatę /obficie krwawiąc/
-co się stało ? ? ?
--nic

o zesz..klniesz jak szewc.. musialam zrobic troszke cenzury.. nastepnym razem uwazaj na slowka kochanie oki

AkaSha

AkaSha

oj wyzywasz sie na biednej starowince.. a ona chciala tak dobrze dla Ciebie

mecenas sztuki ciosania..

Ja chciałem dobrze dla niej ale prawym prostym i lewym hakiem.

Silie

Tia, by mu ktoś roweru nie ukradł

ad. topienie się.
Basen miałam z 10 lat (zawsze byłam chudziutka i średniego-niskiego wzrostu)zjezdzałam ze ślizgawki moja 2,5 roku starsza siostra miała mnie złapać by mi się nic nie stało.
Rodzice na kocyku na trawie leżeli...
Tak więc zjeżdzałam liczę na to, że mie złapie więc na wariata byle jak najszybciej... i moja siostra mnie złapała, tyle że obie wylądowałyśmy pod wodą.
W sumie nie wiem jak to się stało, że na nic nam się nie stało.

Historia z rowerem i obdartym krwiawiącym kolanem nie należała do wczesnego dzieciństwa jednka pokusze sie o wzmiankę o tym.
To było 2 tygodnie przez rozpoczęciem się pierwszego roku w liceum.
Jakoś tak jechałam z kuzynką po chodniku bo stary jeździły z węglem, miałem lub czymś takim podobnym.
Bezpieczniej po chodniku...
Tak sobie jedziemy koło przystanka a że z naprzeciwka jechał autobus to nie chciał się z nim zdzeżyć. Dlatego nie wchechałam na ulicę.
A chodnikiem szedł otyły gościu, w ręce trzymał makaron tzw. nitki.
Nie przesunoł się ani o milimetr... jechałam wolno jednak liczyłam na to, że się z nim jakoś minę.
wyrżnełam jak długa na chodniku, obdarł mi się rower... byłam wściekła.
gościu wyskoczył z hasłem "po chodniku się nie jeździ rowerem".
Podirytował mnie jak nikt jeszcze i rzuciłam wiązankę przekneństw potem kuzynka pomogła mi się podnieść i jakoś dotarłam do domu.
Przez to wydażenie mama zawsze z obawą w oczach patrzy jak idę pojeździć na rowerze.

DemeteR

AkaSha

ale sie rzeczy dowiaduje.. hehe.. nielubiana moja siostra..

biedna..